zajecie pamiecia

Marta Miskowiec

Zajęcie pamięcią

Jak niewiele możemy zatrzymać, ile wciąż idzie w zapomnienie z każdym zgasłym życiem, jak świat niejako sam się opróżnia i pustoszeje, jeśli historie, związane z niezliczonymi miejscami i przedmiotami, które same nie mają władzy pamięci, nie zostaną przez nikogo wysłuchane, zanotowane ani przekazane.

(W.G. Sebald Austerlitz)

Jaki jest sposób, żeby, to co minęło bezpowrotnie, przywołać w choćby szczątkowej formie. Zwykła ludzka pamięć jest chyba najważniejsza, bo nam najbliższa i dobrze działa na wyobraźnię. Utożsamiamy sią z nią i karmimy naszych następców wybranymi, nierzadko nieco zniekształconymi albo podkolorowanymi historiami. Pomagają nam w tym różne przedmioty – meble, lampy, pudełka z pamiątkami, albumy albo foldery z fotografiami. Część z tych rzeczy należy do nas, wiele z nich trafia do rozmaitych lamusów, które po latach często stają się prawdziwą gratką dla kolekcjonerów, których zainteresowania bywają ostatnio coraz bardziej inspirujące. Choćby teksty o fotografiach z własnych kolekcji Jacka Dehnela i Wojciecha Nowickiego, czy grające z naszą pamięcią narracje fotograficzne z pogranicza historii i fikcji tworzone przez Mikołaja Długosza. Może nawet warto się zapytać, czy kolekcjonerzy wyznaczają trendy dla nowych sposobów obserwacji przeszłości a nawet teraźniejszości?

Historia życia codziennego ma już ugruntowane miejsce wśród badań historycznych, dołączyła do niej archeologia codzienności. Wydawałoby się, że to nic takiego, po prostu w nurcie historii zwyczajne przedmioty zostały docenione, tak jak dotąd cenili je archeologowie. Jednak jest w tym pewien haczyk. Celem nie jest przecież rekonstrukcja odległych w czasie kultur ani nawet potraktowanie z naukowym dystansem i archeologicznymi metodami, tego co jest stosunkowo bliskie w czasie, jako przedmiot obiektywnych badań. Archeologia codzienności nie jest nauką historyczną, gdzie przeszłość traktowana jest przedmiotowo jako zbiór faktów i artefaktów. Archeologia codzienności zajmuje się pamięcią, a pamięć, zawsze jest czyjaś, jest podmiotowa, czyli należy do określonej wspólnoty lub pojedynczego człowieka. Tak samo dotyczy to najprawdziwszych przedmiotów, czyli rzeczy. Inaczej mówiąc – stare syfony na wodę gazowaną, aparaty telefoniczne z okrągłą tarczą – „mają” swoich ludzi, którzy opowiadają o nich historie. Tą materią najbieglej do niedawna operowała literatura, która nie ma sobie równych, może oprócz filmu, w relacjonowaniu życia codziennego. Ale też, i to coraz częściej pojawiają się teksty z pogranicza literatury i antropologicznych obserwacji, opisujące symboliczne i kluczowe dla danego miejsca i czasu rzeczy.

Na przykład świetne eseje Olgi Drendy zawarte w takich książkach jak „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” [Kraków, 2016] – gdzie, między innymi, dowiemy się więcej albo przypomnimy sobie o fenomenie pierwszych polskich seriali, wypożyczalni kaset video i meblach kontiki, czy w książce  „Wyroby” [Kraków , 2018]. Pomysłowość wokół nas” poświęconej własnoręcznym wyrobom typu ozdoby ogródkowe z łabędziem z opon na czele, ogrodzeniom ze spawanych prętów zbrojeniowych i wielu innym przedmiotom, których design narodził się w głowach zaradnych majsterkowiczów i szybko znalazł swoich licznych naśladowców.  Innym tytułem, o którym warto wspomnieć jest „Hawaikum. W poszukiwaniu istoty piękna” [Kraków, Wołowiec, 2015] zbiór tekstów różnych autorów połączony z esejem fotograficznym Agaty Pankiewicz i Marcina Przybyłki poświęcony, zaskakująco częstym, jak się okazuje, przejawom egzotyki w polskiej kulturze wizualno-muzycznej. Przy tej okazji nie sposób nie napisać, że większość autorów wymienionych wyżej książek z pewnością odczuwa duchowe pokrewieństwo z mistrzowskimi tekstami, między innymi  o samochodzie marki „Syrena”, czy zabudowie ogródków działkowych, autorstwa Rocha Sulimy zebranymi w „Antropologii codzienności” [Kraków, 2000]. Obserwatorzy i zbieracze codzienności narodzili się też instytucjonalnie, choć ich początki wiązały się z poszerzaniem pola źródłowego o relacje świadków ważnych wydarzeń historycznych. Praktycznie od początku lat 90. w ośrodku „Karta” zaczęto, korzystać z metod historii mówionej i zbierać nagrania tzw. świadków historii. Kontynuuje to, w bardziej uniwersalnej – bo nie skoncentrowanej na polityczno-historycznych aspektach życia ­– formie „Dom Spotkań z Historią, oraz ostatnie dzieckoKARTY–  „Centrum Archiwistyki Społecznej”, które skupia wokół siebie lokalnych aktywistów zbierających fotografie, nagrania i pamiątki odnoszące się do zamieszkiwanych przez nich miejsc i miejscowości. Zebrane i udostępnione w CAS relacje i wspomnienia stają się rezerwuarem prywatnych i lokalnych pamięci, a także, jak sami twierdzą, punktem wyjścia do dalszych twórczych działań społecznych i edukacyjnych.

Doświadczenia związane z działaniami wokół pamięci lokalnej przyniosły obiecujące refleksje. Pokazują, że osobiste relacje o rzeczach i wydarzeniach, podzielane przez innych członków społeczności dają poczucie zakorzenienia we własnej wspólnocie i zarazem utożsamianie się z większymi wydarzeniami historycznymi. Zebranie różnych perspektyw uczestników danego zdarzenia daje jego pełniejszy, bardziej złożony i bardziej satysfakcjonujący obraz. Zgromadzone materiały są obiecującym źródłem informacji, na przykład dotyczących kultury materialnej, upodobań estetycznych, a w jeszcze szerszym ujęciu informacji na temat kształtowania się procesów historycznych w lokalnych społecznościach. Na przykład dzisiaj kiedy przetwarzamy historię z perspektywy feministycznej albo ekologicznej, uczymy się jej niejako na nowo. To co było właściwie na marginesie interpretacji, dzisiaj może stać się się ważnym punktem odniesienia dla zrozumienia naszych współczesnych postaw. Dlatego przeszukiwanie archiwów, przywoływanie wydawałaby się błahych przedmiotów i wydarzeń, może być pomocne w pokazywaniu społecznych zmian.

Na pewno znamiennym przykładem jest Nowa Huta, która od lat 90. podlega wyrazistym procesom obserwacji, interpretacji i prób zaszufladkowania, choćby jako skansen PRL-u. Wszyscy pamiętamy jak pojawiła się na turystycznych mapach jako atrakcja dla chcących zobaczyć na własne oczy autochtonów komunizmu, pobyć wśród autentycznej architektury robotniczego miasta, kupić komercyjnie produkowane pamiątki, tak jak to się dzieje wszędzie na świecie w miejscach gdzie mamy do czynienia z etnoprzemysłem turystycznym. Wkrótce jednak okazało się, że to jest tylko jedna z warstw znaczeń. Kolejne interpretacje wyznaczyły Muzeum Nowej Huty (od 2005 r.) i Muzeum PRL-u (od 2008 r.). W obu instytucjach, oprócz entuzjastycznie gromadzonych artefaktów, zarówno tych związanych z życiem publicznym jak i prywatnym, ważną pozycją były wspomnienia mieszkańców i pracowników Kombinatu. To umuzealnienie najlepiej służy definiowaniu Nowej Huty jako miasta naznaczonego wyraziście określoną przeszłością. Jednak naturalna dla poznawania historii Nowej Huty bezpośrednia praca z mieszkańcami, ustanowiła być może również naturalne mosty pomiędzy opowiadającymi ludźmi a miastem opowiadanym. W projekcie Teatru Łaźnia Nowa  „Mieszkam tu” (2004) w oparciu o podarowane przez mieszkańców Nowej Huty przedmioty oraz zainspirowane tymi przedmiotami teksty, napisane przez autorów współpracujących z teatrem, powstał spektakl w reżyserii Jacka Papisa, który jak piszą jego twórcy: „opowiada o dzielnicy i jej mieszkańcach, a z drugiej próbuje odpowiedzieć co dla samych artystów oznacza „zamieszkiwanie” nowego miejsca”. Żywe zainteresowanie codziennością zrodziło w 2021 r. kolejny projekt „Archeologii codzienności” pod tytułem „Moje oczy widziały”. Zakrojone na szeroką skalę zbieranie wspomnień i przedmiotów, w tym zdjęć i filmów na taśmach VHS zamkniętych dotąd w domowych archiwach. Ich upublicznienie podczas wydarzeń organizowanych przez Dom Utopii, być może jeszcze bardziej otworzy mieszkańców Nowej Huty na własną historię. Szczególnie ważne, jest to, że ta historia nie jest prostym tekstem pisanym z naukowym dystansem ale zróżnicowaną narracją obrazów i relacji, gdzie głos mieszkańców jest bezpośrednio widziany i słyszany. Teraz, gdy obszar zainteresowań i kolekcjonowania lokalności przenosi się w miejsca tak wyraźnie wyznaczające nową historię Nowej Huty, jak związany z teatrem Łaźnia Nowa Dom Utopii, jest szansa, że nastąpi twórczy ferment środowisk, których łączy podobny cel jakim jest budowanie własnej tożsamości niekoniecznie opartej na stereotypach wyznaczonych przez komercyjne intencje, czy historyczno-kulturowe stereotypy. W przedsięwzięciach Łaźni Nowej widoczne jest tworzenie przestrzeni dla wspólnych działań dające wszystkim – starym i nowym mieszkańcom, uczestnikom i twórcom wydarzeń, a także przypadkowej publiczności poczucie uczestnictwa w tworzeniu wspólnoty pamięci.


Create a website or blog at WordPress.com